W środę odbyłam rozmowę, o której wspominałam we wcześniejszych notkach. Na prawdę byłam zdecydowana, aby odejść z mojego "domu". Człowiek, z którym rozmawiałam, był oburzony na wieść o moim odejściu i zły z powodu przyczny, dla której chciałam to uczynić. Oczywiście jak to ja, nie powiedziałam całej prawdy. Przynajmniej nie od razu. Dostałam opr z góry na dół i ciągle smutałam z powodu odejścia. W czwartek postanowiłam oznajmić, że za tydzień przyjdę ostatni raz i znowu nagana... lol. Wtedy przekazałam, że nie powiedziałam cołej prawdy o przyczynie odejścia, ale z powodu wewnętrznej blokady nie przeszła mi przez usta. Chodziło o plotkę na mój temat, którą ktoś rozwiał. Pewien człowiek, którego bardzo cenię, powiedział mi, że jeśli bym odeszła potwierdziłabym oszczerstwa. Kilka godzin później wyjawiłam co spowodowało moją decyzję o odejściu i znowu dostałam lekcję za darmo. Po gruntownym przewartościowaniu wszystkiego, myśleniu, co było dla mnie ważne, postanowiłam jednak zostać w mojej wspólnocie. W końcu to mój dom i nie pozwolę się z niego wyrzucić. Ucieczka z powodu tchurzostwa nie jestdobrym rozwiązaniem, tak samo jak kierowanie się opinią innych. Życie jestjedno i należy je przeżyć w zgodzie z samym sobą, z nikim innym... NIE!!! Wczoraj udałam się na spotkanie, ale nie podobało mi się na nim i zrozumiałam, że mnie rozdrobnili na milion kawałeczków. Muszę się poskładać do kupy. Nikt nie przeżyje życia za mnie (tak wiem, że się powtarzam). CIeszę się, iż posiadam przewodnika duchowego, który zawsze wskazuje mi słuszną drogę do kroczenia i wydeptywania.
Dalej się męczę z książką autorki: "Harrego Pottera". Co u Was słychać? Mam nadzieję, że wszystko dobrze. Cieszę się, że znów tu dla Was jestem.
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz